War. War never changes.
Witajcie Blogoczytacze!
o tym, że historia kołem się toczy, a my uczymy się na błędach napisano już wiele, co nie zmienia faktu, że pomimo całkiem przyzwoitego doświadczenia, wciąż potrafię skopać temat jak świeżak. Na szczęście z pomocą w takich sytuacjach przychodzi niezawodny Photoshop, którym w bólach i mękach oraz kosztem wielogodzinnej pracy można wiele błędów naprawić (może nawet wszystkie! 🙂 ). Zwykle staram się pokazywać tylko najciekawsze spośród moich projektów, a chwalę się tym, że od planowania, poprzez realizację wszystko wyszło jak trzeba, ale tym razem było inaczej…
… wróćmy do początku. Pomysł na to zdjęcie narodził się już ok. 2012 roku, w którym zrobiłem 2 sesje w mundurach z czasów 2 wojny światowej. Ponad rok temu, pomimo najszczerszych chęci i całkiem przyzwoitej pogody, w grudniu nie udało mi się zebrać zespołu i projekt musiał poczekać na lepsze czasy. W tym roku przyrzekłem sobie, że nie odpuszczę i koniecznie zrealizuję swój pomysł, a po wielu roszadach personalnych udało mi się znaleźć ludzi chętnych do współpracy… ale na pewnych warunkach. Twarze na zdjęciach musiały zostać zmienione, tak aby zagwarantować im anonimowość – powód? wielu dziennikarzy szuka na siłę sensacji i potrafi przysporzyć wielu problemów za to, że złapią kogoś z flagą III Rzeszy na zdjęciu, co akurat nie jest takie złe. Kiedy jednak ludzie boją się wziąć udział w projekcie artystycznym to znaczy, że coś działa naprawdę źle. Usłyszałem kilka historii o represjach, o tym, że po interwencji prasy kogoś zwolniono z pracy oraz o tym, że postrzegania przez niektórych dziennikarzy tego tematu potrafi wcale nie ratować fakt, że zdjęcie powstało podczas rekonstrukcji historycznej czy projektu artystycznego. W związku z tym twarze na ostatecznej wersji fotografii zostały solidnie zmodyfikowane aby ludzie wcielający się w fikcyjne postaci, na co dzień fascynaci historii, a nie neofaszyści, uniknęli problemów. Podobno gdyby to był FILM to owszem, wszyscy wiedzą że to fikcja, że to tylko przedstawienie, ale jeśli fotografia, to na pewno dokumentacja neofaszystowskich działań, promocja przemocy i nietolerancji. W życiu nie sądziłem, że historia współczesna, z którą przecież Polacy są za pan brat (jest wałkowana przynajmniej dwa, jeśli nie trzy razy w trakcie edukacji do poziomu szkoły średniej!) wzbudza tak wiele emocji kilkadziesiąt lat po wojnie. Dostosowując się do prośby mojego zespołu nadałem bohaterom mojego zdjęcia nieco przerysowane, może nawet komiksowe rysy, co moim zdaniem wzmocniło obraz. Z tego samego powodu ocenzurowałem również speedrun prezentujący cały proces postprodukcji. Możecie zobaczyć go jako załącznik do tego wpisu.
Wracając jednak do tematu wpadki, którą popełniłem w przypadku tego projektu… Plan był prosty, całość fotografowałem z jednego miejsca na statywie, miałem porozkładać po kadrze sylwetki już w głowie i poustawiać je odpowiednio na planie, tak by po złożeniu zdjęcia z wielu warstw, dopasowywać je do tła w formie sfotografowanej panoramy z tego samego miejsca, na takich samych ustawieniach, zarówno aparatu jak i statywu. Pomimo tego, że miałem dużo czasu na planowanie i wiedziałem w jaki sposób zrobić zdjęcia, żeby osiągnąć zamierzony efekt i tak poległem na złym rozplanowaniu postaci w kadrze oraz na tym, że dopiero pod sam koniec pomyślałem o zrobieniu panoramy z innymi ustawieniami przysłony, niż we wszystkich dotychczasowych zdjęciach. Zrobiłem ją więc na nowo, na tzw. pełnej dziurze (czyli maksymalnie otwartej przysłonie – w przypadku użytego tu obiektywu f1.2) w celu wydzielenia sobie wąskiego pasa głębi ostrości w kompozycji, co miało z kolei pomóc w odseparowaniu postaci od tła. Szukając usprawiedliwienia mogę wspomnieć choćby o trzech czynnikach. W noc przed sesją spałem zaledwie pięć godzin, a poprzedzające ją dni były bardzo intensywne. Dodatkowo tego samego ranka dostałem informację o śmierci bliskiego sąsiada, co wytrąciło mnie z równowagi. Powodem mogła okazać się również moja przesadna pewność siebie co do tego projektu. Świadomość, że dokładnie wiem co robić uśpiła moją uwagę podczas ustawiania ludzi… koniec końców gdy przyszło do składania zdjęcia, okazało się, że kolejne sylwetki nachodzą na siebie w bezsensowny sposób, a jedynym sposobem na uratowanie całego pomysłu jest wycięcie każdej z nich i poskładanie na nowo, na osobnych warstwach w photoshopie. Całość obróbki zajęła mi osiem godzin. Film, który podlinkowałem do tego postu przedstawia tylko sześć godzin, bez części, w której zmieniam wygląd postaci. Ze względu na ochronę wizerunku osób pomagających mi w projekcie i tak nie mogłem tego pokazać. Wideo prezentuje sześć godzin postprodukcji zostało skompresowane do niespełna siedmiu minut. Na podkład muzyczny składa się ścieżka dźwiękowa z gry Company of Heros 2, która oddaje nie tylko bardzo fajnie klimat II Wojny Światowej (i to w filmowym stylu!), ale też świetnie wpasowuje się w konwencję frontu wschodniego.
Na koniec tego, lekko już przydługiego, wpisu dodam, że to zdjęcie jest moją osobistą próbą ugryzienia na nowo starego jak świat tematu. Starałem się jednak podejść do niego w świeży sposób, pokazując wydarte z pola bitwy postaci, złożone w czystą, wręcz graficzną całość. To nie scena batalistyczna z hollywoodzkiej produkcji, to raczej obraz z mojego, estetycznego punktu widzenia, który nigdy nie został naznaczony koszmarem prawdziwej wojny.
Zapraszam do oglądania, zarówno wideo, jak i ostatecznego efektu pod postacią poniższego zdjęcia!
Leave a Comment